piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział II

   Przypadek, który zawładnął moim życiem całkowicie odmienił mój dotychczasowy sposób bycia i myślenia. Cały optymizm, jaki w sobie posiadałam zniknął w mgnieniu oka. Moje życie legło w gruzach. Nagle dochodzi do mnie informacja, że mogę mieć bliźniaczą siostrę. Pytanie - i co teraz? Jak się zachować? Jak żyć w przekonaniu, że istnieje możliwość, że jest na tym świecie osoba podobna do mnie, z którą łączą mnie więzi? Wiedziałam jedno - muszę działaś pomimo wszystko i wszystkim. Po niecałych dziesięciu minutach szybkiego marszu, stałam przed swoją posesją. Był to duży, dwupiętrowy dom z tarasem i dwoma balkonami, ogrodzony brązowym płotem. Znajdował się on na obrzeżach miasta w miejscu, gdzie panowała cisza i spokój. Dookoła budynku było mnóstwo różnorodnych krzewów i posadzonych roślin. 
   Byłam ciekawa czy rodzice wrócili już z pracy. Weszłam do domu i zdjęłam swoje buty, które rzuciłam obok szafki będąc pod wpływem zdenerwowania a płaszcz szybko powiesiłam na wieszaku.
    - Jest tutaj ktoś? - zapytałam podnosząc ton swojej wypowiedzi.
   Panowała głucha cisza. Nikt nie odpowiedział na zadane przeze mnie pytanie. Wnioskowałam, że nikogo nie ma. Udałam się więc na górę - do swoje pokoju, by dowiedzieć się jakiś konkretnych szczegółów odnośnie zniknięcia Sary. W tym celu weszłam na laptopa. Wpisałam w Googlach: zaginęła siedemnastoletnia Sara Boryńska. Od razu wyskoczyło mnóstwo powiązanych z tą sprawą artykułów. Weszłam w pierwszy u góry i zaczęłam czytać owy wpis na stronie miasta.

Siedemnastoletnia Sara Boryńska mieszkająca w środkowej części Polski, postanowiła przeprowadzić się na jakiś czas, z celów niewyjaśnionych do naszego miasta. Ostatnio była widziana na dworcu PKP dnia 11 września około godziny 10. Cały czas trwają pilne poszukiwania dziewczyny. Z zeznań świadków wiemy, że rozmawiała z trzema mężczyznami w kapturach. Rysopis odpowiada trzem poszukiwanym bandytom: karanym za napady, wyłudzenia i ciężkie pobicia. Rok temu opuścili więzienie i są na wolności. Czy to faktycznie byli ci mężczyźni? Co chcieli od nastolatki? Te i inne pytania policja zadaje sobie, chcąc szybko odnaleźć dziewczynę, która była sama w obcym mieście. Próbujemy również ustalić fakt, dlaczego zdecydowała się przeprowadzić właśnie tutaj.

   Czytając ten artykuł siedziałam i nie mogłam uwierzyć w to, co czytam. Cała sprawa wydawała się być coraz bardziej poważna i skomplikowana. Bandyci, napady, wyłudzenia, ciężkie pobicia? Co to wszystko ma znaczyć? Serce biło mi jak oszalałe a krew pulsowała w żyłach. Ekran laptopa widziałam przez łzy, które trzymałam w swych, zielonych oczach. Palce u rąk drżały niesamowicie, przez co nie byłam w stanie wykonać nawet najmniejszych ruchów. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Wytarłam szybko łzy i zbiegłam po schodach na dół. Zauważyłam mamę, która właśnie wróciła z pracy.
- Wiki, co tak wcześnie? - zapytała zatroskana mama, która jeszcze nie widziała zapłakanej twarzy swojej córki.
- Nie ważne - odpowiedziałam oburzona i spojrzałam na twarz kobiety, która stała tuż obok mnie. Była ona bardzo ładną i szczupłą osobą, mającą trzydzieści siedem lat. Mimo wieku jaki posiadała, wyglądała znacznie młodziej. Była ubrana w czarne, przylegające do ciała spodnie, które idealnie podkreśliły jej talię i niebiesko-czerwoną koszulę w kratkę. Swoje czarne, średniej długości włosy, miała spięte w tzw. koński ogon, dzięki czemu, cała jej twarzy była widoczna. Na jej ramieniu wisiała czarna torebka, w której najczęściej nosiła szkolne dokumenty: sprawdziany, klasówki, gdyż była nauczycielką j.niemieckiego w pobliskim gimnazjum i liceum.
- Co się stało ? - zapytała zmartwiona mama, widząc córkę w rozsypce. - Dlaczego płaczesz ? - zadała kolejne z pytań i liczyła, że dowie się  jakiś szczegółów.
- To może ty mi wyjaśnisz, kim jest dziewczyna o imieniu Sara? - narzuciłam pytanie ze złością i nie zamierzałam odpuszczać bez odpowiedzi. Czekałam, aż padnie odpowiedź z ust mojej mamy, która była wyraźnie zdenerwowana po usłyszeniu imienia - Sara. 
- Nic mi to nie mówi - odpowiedziała speszona kobieta, próbująca uniknąć tematu i w tym momencie rzuciła swoją torbę z dokumentami na szafkę. 
- Nie kłam! - krzyknęłam z braku sił. Domyślałam się, że rodzice będą się wypierać i z ich ust niczego konkretnego się nie dowiem. Jednak do końca łudziłam się, że będę mylić. Jednak nadzieja matką głupich - w tej sytuacji 
- O co ci chodzi? - zapytała również zdenerwowana matka, chodząc niespokojnie po korytarzu i błąkająca się wokół ścian, na których porozwieszanych było mnóstwo rodzinnych zdjęć - szczególnie z dzieciństwa mojego i Laury. 
- O co mi chodzi? - powtórzyłam ironicznie pytanie i opuściłam z bezsilności swoje ręce. - to już ty mamo, powinnaś wiedzieć o co mi chodzi - dodałam z wściekłością w swoim głosie.
- Nie mam zielonego pojęcia - próbowała wymigać się kobieta od udzielenia informacji.
- Nie udawaj! - krzyknęłam podobnie jak we wcześniejszej sytuacji, mając łzy w oczach.
- Wiki, uspokój się - starała się panować nad sytuacją, a po chwili, na pięcie odwróciła się i zmieniła pomieszczenie i udała się do kuchni. 
- Nie, nie uspokoję się! - warknęłam i poszłam za mamą do kuchni, by spojrzeć jej w prosto w oczy. Wiedziałam, że coś ukrywa, ale nie wiedziałam co - powiedz mi, kto to jest Sara, dokładniej Sara Boryńska - zaczęłam nadal wałkować jeden i ten sam temat i to samo pytanie. Poszłam bliżej kobiety, która trzymała nóż i kroiła pomidory. Najwyraźniej próbowała się czymś zająć i nie zwracać uwagi na moje słowa. 
- Kto ? - zapytała po chwili udając zdziwioną i tym samym nożem zamiast ukroić pomidora, zarysowała nożem swój palec z którego zaczęła płynąć krwi.
- Sara Boryńska - powtórzyłam imię i nazwisko dziewczyny zaginionej. - mam przeliterować ? - dodałam.
- Nie znam, żadnej dziewczyny o imieniu Sara - krzyknęła i udała się szybkim krokiem do łazienki i zamknęła na klucz swoje drzwi, ażebym przypadkiem tam nie weszła.
   Ta rana, którą sobie zrobiła uratowała ją, ale tylko na chwilę. Myślała, że wymiga się od tej rozmowy, ale nie ze mną takie numery. Zresztą, jeśli znała dobrze swoją córkę, może się tego spodziewać. Od matki sie niczego nie dowiedziałam - tak jak przypuszczałam. Postanowiłam więc, poczekać z dalszą rozmową i pytaniami, gdy pojawi się tata w domu. Byłam ciekawa jak tym razem będą się wypierać, że nie mają pojęcia o istnieniu Sary. 
  Pobiegłam wkurzona do pokoju, chwyciłam w dłoń telefon, wybiegłam z domu i trzasnęłam za sobą drzwiamiUmówiłam się z Patrycją w parku, by opowiedzieć jej o wszystkim. Szłam szybkim tempem, założyłam na uszy słuchawki i chciałam jakoś się uspokoić. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę a jej słowa dudniły w moich uszach.
Już teraz wiem, że dni są tylko po to, 
By do Ciebie wracać każdą nocą złotą, 
Nie znam słów, co mają jakiś inny sens, 
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem: 
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty. 
  Swój wzrok skierowałam w dół, a swoją twarz przyciągnęłam do brody. Chwilowo się zamyśliłam i straciłam kontakt z rzeczywistością. Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam. Podniosłam swoją twarz i oczy ku górze, Był to mężczyzna bardzo zbudowany, mający na sobie czarną czapkę z daszkiem, czarną skórkową kurtkę i jasne jeansy. Jego bujne brązowe włosy delikatnie opadały na czoło, a owalna twarz gdzieniegdzie pokryta była rudymi piegami.
- Sorry, nie chciałam - zdołałam wydusić z siebie zaledwie trzy słowa i spojrzałam niepewnie na mężczyznę, którego się przeraziłam.
- Jakie sorry - odpowiedział z wściekłością i niechęcią - następnym razem, uważaj! 
   Postanowiłam już więcej się do tego mężczyzny nie odzywać i udałam się w stronę parku. Po kilku minutach dotarłam do miejsca docelowego i usiadłam na jednej z ławek. Czekam jeszcze kilka minut na Patrycję. 


- Hej Wiki - powiedziała zadowolona dziewczyna  i przytuliła mnie do siebie na przywitanie.
- No cześć kochana - odpowiedziałam swoim delikatnym głosem i wtuliłam się w jej smukłą sylwetkę i po raz pierwszy w tym dniu, poczułam, że ktoś jest ze mną.
- No więc nawijaj, czego się jeszcze dowiedziałaś - rozpoczęła temat Patrycja, której również zależało na rozwikłaniu zagadki.
- Aj, daj spokój Pati - powiedziałam załamana. - niczego konkretnego się nie dowiedziałam - dodałam do swojej wypowiedzi i spojrzałam na twarz Patrycji.
- Ale rozmawiałaś z rodzicami? - zapytała Patrycja, która siedziała obok mnie na ławce.
- Gadałam z mamą, ale wypiera się, że nie zna żadnej Sary - powiedziałam kręcąc z bezsilności głową na boki. - ale widziałam jej zdenerwowanie, jak usłyszała imię Sara - dodałam.
- Czyli ma coś na sumieniu - wywnioskowała.
- No najwyraźniej tak - odpowiedziałam. - jeszcze jak powiedziałam Sara Boryńska, to aż sobie zraniła palec nożem - dopowiedziałam wkurzona.
- To wszystko jest strasznie dziwne - rzuciła Patrycja.
- No dokładnie - odpowiedziałam na wcześniejsze słowa swojej przyjaciółki z którymi całkowicie się zgadzałam. - jeszcze przeczytałam w necie, że przeprowadziła się do naszego miasta, ale nie wiadomo z jakich powodów - powiedziałam i swój wzrok na chwilę skierowałam na matkę z dzieckiem, bawiącą się w parku.
- Może cię szukała ? - rzuciła od razu pierwszą myśl po tym jak usłyszała to, co jej przed sekundą przekazałam,
- Nie wydaje mi się - powiedziałam od razu wykluczając tę opcję. - to niemożliwe - dodałam.
- To ja już sama nie wiem - powiedziała również zniesmaczona całą sprawą Patrycja.
- Jeszcze pisali, że prawdopodobnie widziano ją jakimiś bandytami - powiedziałam i upuściłam swoją głowę w dół, załamując się całą sytuacją i jej przebiegiem.
- Z jakimi bandytami? - powiedziała zdziwiona dziewczyna.
- No nie wiem - odpowiedziałam mając łzy w oczach.
- Nie możesz we wszystko wierzyć. co piszą w necie - powiedziała racjonalnie Patrycja.
- Może i masz racje - rzekłam.
- Będzie dobrze - starała się pocieszyć mnie Patrycja, która zaraz potem przytuliła mnie do siebie, dodając otuchy i wsparcia, którego w tej chwili tak bardzo potrzebowałam.
- Muszę odnaleźć tę dziewczynę, choćby nie wiem co - powiedziałam zdeterminowana.
- A ja Ci w tym pomogę - dodała przyjaciółka.
- Dziękuje ci, że jesteś - powiedziałam w kierunku Patrycji.
- Nie masz za co dziękować - odpowiedziała na moje słowa dziewczyna i dodała - zawsze będę.
- Nie sztuką jest znaleźć taką przyjaciółkę, która zawsze pomoże - dodałam i pomimo całego 
załamania, jakie przechodziłam delikatnie ukazał się uśmiech na mojej twarzy.
- Pogadaj teraz z rodzicami, ale żeby byli razem - powiedziała dając mi wskazówkę Patrycja.
- Tak zrobię - przystałam na tej propozycji - Patka, lecę bo zaraz tata wróci z pracy- rzekłam.
- Okej - odpowiedziała dziewczyna.
- Dzięki, jeszcze raz za wszystko - spojrzałam na Patrycję i wtuliłam się do niej mocno - na pożegnanie.
- Wiki, a będziesz już w szkole? - zapytała zmartwiona dziewczyna.
- Wydaje mi się, że nie - opowiedziałam na zapodane przez nią pytanie idąc już powoli w kierunku domu. - wymyśl coś, nie wiem, że jestem chora - dopowiedziałam odwracając się w stronę Patrycji.
- Okej - zgodziła się dziewczyna, która po chwili poszła w kierunku swojego domu.
   Martwiłam się jak dotrzeć do rodziców, aby dowiedzieć się prawdy. Aby całą sprawę pchnąć do przodu. Bałam się o Sarę. Cały czas dochodziła do mnie myśl, że może być w rękach tych bandytów. To był czarny scenariusz, którego nie chciałam do siebie dopuszczać. Coraz bardziej wierzyłam w fakt, że to rzeczywiście może być moja siostra. Dowody były znaczące dla sprawy, miałam ich wystarczająco. Nie wierzyłam w żaden zbieg okoliczności.
   Po niecałych pięciu minutach byłam już przed swoją posesją. Widziałam samochód taty zaparkowany przed domem, więc to świadczyło o tym, że jest już w domu. Otworzyłam furtkę i szłam szybkim krokiem w kierunku drzwi wejściowych. Nagle usłyszałam krzyki i głośną rozmowę, przystanęłam. Podchodziłam stopniowo bardzo wolnymi krokami w stronę okna, które było delikatnie uchylone. Przysłuchiwałam się kłótni rodziców, będąc skulona pod oknem.
- Wypytywała mnie o Sarę - krzyknęła kobieta.
- Żartujesz? - powiedział wyraźnie zaskoczona mężczyzna.
- Czy ja wyglądam, na osobę która w tym momencie żartuje? - rzuciła ze złością.
- Co jej powiedziałaś? - zadał konkretne pytanie mężczyzna stojący obok swojej żony.
- No co miałam powiedzieć? - rzekła zdenerwowana
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że powiedziałaś jej o wszystkim? - powiedział mężczyzna, mający nadzieje, że ich tajemnica się nie wydała.
- Oczywiście, że nie - odpowiedziała podnosząc ton głosu.
- Skąd ona wie, o jej istnieniu? - zapytał wyraźnie zaciekawiony. - może coś jej wspominałaś? 
- Zwariowałeś już do reszty- naskoczyła na mężczyznę będąc pod wpływem emocji.
- A wiesz w ogóle, co się teraz z nią dzieje? - narzucił pytanie mężczyzna martwiący się o dziewczynę.
- Nie mam pojęcia - swój wzrok przez chwilę skierowała na podłogę i spoglądała na nią przez chwilę - mogliśmy adoptować je obie...
- Ale wiesz, że nasza sytuacja na to nie pozwalała - podszedł do swojej żony i czule ją objął.
- Głupio zrobiłyśmy wybierając jedną z nich, przecież to siostry - krzyknęła pełna złości, ale mimo wszystko chciała poczuć bliskość twojego małżonka.
   Cały czas skulona słuchałam z niedowierzaniem zdań, jakimi się wymieniają. Byłam wstrząśnięta tym, co usłyszałam. Moje obawy jakie miałam potwierdziły się. A ja głupia miałam złudną nadzieje i łudziłam się, że może to być jakaś chora pomyłka. Teraz miałam pewność, że to była prawda. Sara była moją biologiczną siostrą. Ja byłam adoptowana? Osoby które uważałam za swoich rodziców, tak naprawdę nimi nie są? To nie są moi rodzice? Moje życie całkowicie runęło! Wiedziałam, że od tej chwili, wszystko się zmieni. Zdenerwowana po usłyszeniu prawdy, szybkim krokiem weszłam do domu i stanęłam naprzeciw "rodziców", a tym samym ich kłótnia znalazła finisz. 
- Co to do cholery ma znaczyć? - rzuciłam zdenerwowana w ich kierunku.
- Córeczko, spokojnie - odpowiedział mężczyzna, którego uważałam za ojca. 
- Nie mów do mnie córeczko ! - krzyknęłam - nie jestem twoją córką - dodałam po chwili.
- Zawsze traktowaliśmy ciebie jak córkę - dodała kobieta, z której oczy zaczęły płynąć łzy.
- Nie jestem waszą córką! - warknęłam.
- Jesteś dla nas najważniejsza, tak samo jak i Laura - powiedziała chcąc zapanować nad sytuacją kobieta, która żałowała, że ukrywała ten fakt przed swoją najstarszą córką.
- Oszukiwaliście mnie przez siedemnaście lat - krzyknęłam, a z moich oczu wylewał się strumień łez.
- Uważaliśmy, że tak będzie lepiej - rzekła matka. - zamierzaliśmy ci powiedzieć po osiemnastce.
- To byłaby najgorsza osiemnastka jaka mogłaby mnie w życiu spotkać. zakryłam swoją twarz dłońmi i zaczęłam płakać. Nie miałam już na nic sił. To wszystko całkowicie mnie przybiło. Stałam pod ścianą, czułam się upokorzona i oszukana i to jeszcze przez najbliższe dla mnie osoby.
- Czyli Laurę też adoptowaliście? -  narzuciłam po chwili milczenia pytanie i spojrzałam przez łzy na osoby, które stały jak wryte obok okna.
- Nie! - powiedziała podnosząc ton głosu.
- Ona jest naszą biologiczną córką - dodał dla ścisłości mężczyzna.
- Zawsze czułam, że bardziej kochacie Laurę - warknęłam oburzona. - teraz już wiem dlaczego.
Po ostatnio wypowiedzianych słowach biegłam do swojego pokoju. Ułożyłam się na łóżku i zakryłam twarz poduszką. Do moich oczu napływały miliony kropel łez, które stopniowo spływały po rozgrzanych policzkach. 
   Byłam załamana. Całą moją stabilizację w życiu szlak trafił! Dlaczego oni mi to zrobili? Co się teraz dzieje z Sarą? Może przyjechała po to, by mnie poznać? Uważałam ich za wzór, za autorytet, a oni przez kilkanaście lat mnie perfidnie okłamywali. Chciałam tak jak matka - być nauczycielką j. niemieckiego. Zawsze myślałam, że po niej odziedziczyłam ten talent i miłość do nauczania i dzieci. Teraz wiem, że się myliłam. Sama sobie to wypracowałam, sama doszłam do tego, by wiedzieć kim chce być. Ona mi w tym nie pomogła. Zawsze mi powtarzali i od małego wpajali, że szczerość i prawda w życiu są najważniejsze. Uczyli zasad, a sami je łamali. Przez kilkanaście lat mnie perfidnie okłamywali i jeszcze mieli czelność mówić mi o szczerości i prawdomówności. 
   Chciałam już nie patrzeć na tych ludzi, na ich zakłamane twarze. Do osiemnastki został mi jedynie miesiąc i kilka dni. Musiałam obmyślić plan, jak to wszystko ze sobą pogodzić. Wystarczył jeden, głupi dzień, żebym straciła wszystko co miałam. Straciłam rodzinę - najcenniejszą wartość.
   Do mojego pokoju rozległo się ciche pukanie. Nie miałam ochoty teraz z nimi rozmawiać, chciałam jedynie świętego spokoju. Czy w tamtej chwili naprawdę dużo wymagałam?
Nagle wolnym krokiem do mojego pokoju weszła osoba, którą uważałam przez siedemnaście lat za matkę. 
- Wiktoria, porozmawiajmy na spokojnie - powiedziała delikatnym głosem.
- Porozmawiajmy? - zapytałam zdziwiona. Podniosłam swoją głowę z poduszki i spojrzałam na kobietę stojącą przy drzwiach. - Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - zapytałam.
- Wiktoria...
- Nie usłyszałam nawet ani jednego słowa przepraszam! - rzuciłam z wyrzutem
- Przepraszam - usłyszałam z ust skruszonej przyszywanej matki.
- Nie chce żadnych przeprosin - naskoczyłam od razu na kobietę, która miała w oczach łzy. - cały czas kłamałaś, oszukiwałaś. Daję sobie rękę uciąć, że te przeprosiny też są nieszczere i fałszywe - dopowiedziałam i położyłam głowę ponownie na mokrą poduszkę. 
- Wiem, że źle zrobiliśmy - powiedziała i po chwili podeszła do łóżka i zaczęła gładzić moją głowę.
- Super, cieszę się niezmiernie - warknęłam załamana - to wszystko wasza wina - zarzuciłam i nawet nie zerkając na "mamę" odsunęłam się w stronę ściany.
- Wybaczysz nam? - w oczach kobiety pojawiła się iskierka nadziei.
- Nie chce was znać, wystarczy? - rzuciłam wyprowadzona całkowicie z równowagi - idź ode mnie! - krzyknęłam. Kobieta zaraz po usłyszanych słowach w płaczu opuściła pomieszczenie. 
Po pewnej chwili dotarło do mnie, że źle postąpiłam. Zawsze powtarzałam sobie, że nie pozwolę aby moja mama płakała, aby ktokolwiek ją skrzywdził. W tym momencie, ona płakała przeze mnie, z mojej winy. Widząc spływające kropelki łez po policzkach mojej "mamy" poczułam straszny ciężar na sercu. Mogłam zachować złości i niepotrzebne docinki w sobie. Ale to wszystko, już  się stało i się nie odstanie. Mogłam tylko przeprosić i wykazać skruchę, ale nie byłam pewna, czy jestem na to gotowa po tym wszystkim co mi zrobili. 
__________________________________________
Tym oto sposobem, powstał rozdział numer dwa. 
Mam nadzieje, że Wam się spodoba i będziecie zadowoleni! 
Czekam na komentarze i cenne wskazówki ! 
Kolejny rozdział powinien pojawić się w następnym tygodniu.
Trzymajcie się. Buziaczki :* 

5 komentarzy:

  1. Przepraszam, ze dopiero teraz. Czekalam az bede miala dostep do komputera, ale chyba bym sie nie doczekala... Wiec jestem na telefonie. Uwazam, ze Twoj blog jest swietny, naprawde genialny, mimo, ze to dopiero drugi rozdzial. Mogalbym czytac takich notek codziennie mnostwo. Piszesz ciekawie i nie mysli sie 'ile jeszcze do konca'. Fabula ciekawa, glowna bohaterka 'wybuchowa', ze tak sie okresle, co dodaje postaci dynamicznosc.
    Bede czestym gosciem i dodaje bloga do zakaldek:)
    Pozdrawiam i zycze wesolych swiat;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiktoria dowiedziała się, że jest adoptowana. Z jednej strony rozumiem jej wybuch i to, że czuje się oszukana, ale tam gdzieś z drugiej strony myślę, że przecież gdyby nie adopcja to nie wiadomo jak potoczyłby się jej los, czy byłaby tą samą osobą jaką jest teraz? Te osoby były jej rodziną przez siedemnaście lat, teraz pewnie ciężko jest jej racjonalnie myśleć, ale mam nadzieję, że zrozumie ich postępowanie, przecież nie są jej obcy, to są ludzie, który ją wychowali, których na pewno kochała. Ciekawe, czy jej siostra również się dowiedziała i dlatego podjęła decyzję o wyprowadzce, sprawa jej zaginięcia jest dość tajemnicza zważając na to, że mogą w to być wmieszani ci podejrzani ludzie.
    Jak dla mnie w rozdziale zbyt wiele dialogów, a poza tym jestem na tak ;)
    Pozdrawiam
    melodyjny-szept

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeciąłem się w palec wielokrotnie i nigdy nie było fontanny krwi, więc dla mnie jak tutaj straszna przesada.
    Wiktoria była roztrzęsiona ale pomimo tego starannie ułożyła buty i odwiesiła odzież wierzchnią. Czyżby byłą pedantką? Nawet jeśli to chyba w tak skrajnych emocjach wbiega się do domu w butach i krzyczy na całe gardło oczekując odpowiedzi.
    Nadal widzę dużo powtórzeń. Piszesz tak, że ciężko się czyta... że to czytanie po prostu męczy. ja bym na twoim miejscu wykreślił co któreś słowo, bo jest zwyczajnie zbyteczne. Czasami są nawet zbyteczne całe zdania, bo nie wnoszą niczego nowego, a powtarzają tylko informacje z poprzedniego lub sprzed dwóch zdań.
    Pomysł jednak dobry, tylko naprawdę poćwicz budowanie zdań i zanim opublikujesz rozdział przeczytaj go dwa razy, popraw błędy, odczekaj 2-3 dni, a nawet tydzień, przeczytaj znowu ze dwa razy i popraw błędy. Tylko nabierz dystansu, czytając swoją twórczość czuj się tak jakbyś czytała cudzą. - To naprawdę pomaga tworzyć lepiej i wyłapać błędy, oraz liczne powtórzenia, a to one najbardziej utrudniają mi czytanie twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha i zapomniałbym - pozdrawiam i zapraszam do siebie.

      "Jabłka i śniegi" (Historia z zabarwieniem kryminalnym, pełna intryg, tajemnic i romansów. Akcja toczy się na początku XX w. Wszystko zapoczątkowuje niewybaczalny błąd Cyntii Montenegro - nastolatki wywodzącej się z sytuowanej rodziny, którą połączyło pierwsze, niewinne i młodzieńcze uczucie z synem ogrodnika - Williamem Oldmanem. Romans ten ma tragiczne skutki, gdyż chłopak zostaje postrzelony, dziewczyna okazuje się być w ciąży, na dodatek kiedy wyrusza na poszukiwanie ukochanego natrafia na Hektora Rodrigeza i zostaje pchnięta przez rodzinę, grę pozorów, oraz własne dobre intencje do związania swojej przyszłości właśnie z tym mężczyzną.)
      http://j-i-s.blogspot.com

      "Sierociniec przy cmentarzu" (Pewnego dnia bliźniaki - Wiktoria i Wiktor Ramirez tracą pracę w szkole, są bardzo zmartwieni tą sytuacją, ale los się do nich uśmiecha i otrzymują nietypową propozycje aby rozpoczęli nauczanie w sierocińcu dla specjalnie uzdolnionych dzieci. Właścicielem placówki jest Rafał Montero, który przez pierwszych wychowanków nazywany jest Zimnym lub Groźnym człowiekiem. To okryta płaszczem tajemnicy opowieść fantasty, ale zawierająca w sobie morał i wartości ponadczasowe. Tu każdy z wychowanków ma swoją bolesną przeszłość, którą masz możliwość poznać, a w pewnym momencie samemu się przekonać, że to co ich spotkało jest niczym w porównaniu z tym co jeszcze ich czeka. Bo "między nami nie ma niepotrzebnych", a "prawdziwą sztuką jest przejść przez piekło i nie stać się diabłem".)
      http://w-sierocincu.blogspot.com

      "Miejskie opowieści" (Współczesna gangsterska opowieść o miłości, rodzinie, mafijnych konszachtach i przemocy. Jak wygląda nielegalne życie? - czy kiedykolwiek zadawałaś sobie to pytanie? Nawet jeśli nie to teraz masz okazję się o tym przekonać.)
      http://miejskie-opowiesci.blogspot.com

      Usuń
  4. Ojej, uważaj na powtórzenia! Ciągle "powiedziała kobieta", "dodała kobieta" itp. W większości jest to niepotrzebne. Artykuł wygląda na mało profesjonalny, nawet w szkolnej gazetce by się nie ukazał. Fabuła jest interesująca i można ją poprowadzić w różnoraki sposób. Ostatnio oglądałam podobny odcinek "Dzień, który zmienił moje życie", więc jestem bardzo ciekawa jak ty pokierujesz historią. Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o rodzicach głównej bohaterki (adopcyjnych): o ich relacjach, wyglądzie, charakterze. Pracuj dalej, a będzie coraz lepiej.

    Pozdrawiam :)
    http://wszystko-zaczyna-sie-od-marzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń